sobota, 14 listopada 2015

epilog

Od mojego wyjazdu do Kolonii minęło osiemnaście miesięcy. Półtora roku, które zmieniły wszystko. Straciłem dziewczynę, przyjaciół... A to wszystko przez rodziców i ich ślepe poglądy. Przyjeżdżałem do nich tylko i wyłącznie w czasie świąt, a i tak pozostawałem na krótki czas. Nie byli dla mnie kimś ważnym - matka mnie urodziła, "wspólnie" mnie wychowali, zapisali do szkółek piłkarskich... Nic więcej. Ukrywałem przed nimi wszystko, abym mógł mieć to, co kocham. Do dziś żałuję tego, że powiedziałem im o Ines.
W Kolonii zresztą nie jest inaczej. Nauczyłem się wiele, szczególnie tego, aby o niczym im nie mówić. Otóż... Kilka miesięcy temu poznałem Stephanie, o której wie tylko moja siostra i ja. Cudowna dziewczyna, skarb jakich mało... Załatała dziurę, która powstała po stracie In... Jednakże dalej cząstka mojego serca i mózgu coś czuje do niej. Mimo że nie powinno. Pewnie zapomniała o mnie, o tym wszystkim, co jej zrobiłem... Niestety nie dany mi jest jakikolwiek zasób informacji dotyczący jej osoby. Nic, absolutnie. Nawet moja siostra nic mi nie mówi. Czuję się odcięty od tego wszystkiego, co dzieje się w Monachium... To źle.

Przechadzałem się samotnie po parku, zimy jak nie było, tak nie ma, kolejne święta bez śniegu. Poprawiłem czapkę, chowając zmarźnięte dłonie do kieszeń kurtki. Mimo tego było zimno. A ja nie chciałem spędzać dodatkowych chwil w towarzystwie rodziny.
Mijałem wiele szczęśliwych par i rodzin, w każdej widząc In oraz siebie.
Pewnie oświadczyłbym się jej w tym czasie. Mielibyśmy już jakieś poważniejsze plany, dotyczące naszej przyszłości. Szkoda, że wcześniej nie poruszaliśmy tego tematu...
Przez ten czas zastanawiałem się, jakby to wyglądało, gdyby nie było tego wypadku. Czy rodzice uczyniliby to samo, czy zagrali inaczej. A może jednak daliby spokój, widząc to, jak bardzo ją kocham? Niestety, nikt się o tym nie dowie. Było, minęło...
          - Patrick - usłyszałem czyjeś syknięcie. Wysoka postać, ten głos... Toż to Pierre! A obok niego... Niziutka brunetka, jeśli dobrze widzę. Błękitne oczy... Spojrzałem niżej, próbując powstrzymać myśli, że to Ines. Ogromny brzuch... Ciążowy?! Co?! Kobieta wtuliła się w niego.
          - Ines... - wyszeptałem, całkowicie ignorując osobę, jaką był mój przyjaciel. To ona, na pewno. Są razem?!
          - Csii, skarbie - pogładził ją po policzku, a ja zobaczyłem na jej dłoni złoty pierścionek, kiedy tylko schwyciła jego dłoń. Zaręczynowy?! Nigdy w życiu bym nie uwierzył, gdyby ktoś mi powiedział o tym... Co to się do cholery jasnej dzieje?! Co jeszcze jest przede mną do ukrycia przez ten czas?!
          - Przecież Twoja rodzina miała opuścić to miasto - warknął. Źle było mi słuchać tego, jakim tonem się do mnie zwracał. Dwa lata przyjaźni poszły w odstawkę... Ale... Przecież wiadomo, kto to zniszczył...
          - Proponowano im Berlin, ale w niższej stawce, niż do tej pory... Pieprzeni materialiści - zamilkłem. - Widzę, że... Że u Was wszystko dobrze... - widzieć swoją ukochaną, szczęśliwą u boiu innego, a w dodatku Twojego przyjaciela... Boli.
          - Jak najlepiej - wysilił się na uśmiech. In nieśmiało zerknęła na mnie.
          - Musimy już iść - szepnęła, a ja smutno kiwnąłem głową.
          - Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że mogłem Was znów zobaczyć... Wesołych świąt - uśmiechnąłem się lekko.
          - Wzajemnie Patrick, wzajemnie - pośpiesznie się oddalili, a ja wróciłem do domu. Melanie siedziała przed telewizorem i oglądała wiadomości.
          - Kiedy miałaś mi zamiar powiedzieć o tym wszystkim? - spytałem ją załamany. Co to była za pieprzona gierka?!
          - Nie chciałam niszczyć tego wszystkiego, co odbudowałeś po wyjeździe. Nawet nie wiesz jak ciężko było mi to ukrywać...
          - Kiedy? - liczyłem, że zrozumie, że chodzi mi o dziecko.
          - Pod koniec stycznia... Przynajmniej tak wszyscy mówią.
Ukryłem twarz w dłoniach, licząc, że uchronię się przed chwilą słabości.
          - Melanie... - po kilku minutach zebrałem się do kupy. Spojrzała na mnie, jedząc piernika. - Wyjeżdżam. Nie wrócę tu nigdy więcej.



__________________
Także witam w zaskakującym samym w sobie epilogu. Chciałyście Patricka i proszę, macie go XD Już od początku, kiedy tylko zabrałam się za to ff, wiedziałam, że epilog będzie właśnie z jego perspektywy :) liczę, że mi wyszło.
Dziękuję Wam za te komentarze (na aktualną chwilę jest ich 38) za każde wyświetlenie, których zebrało się na tę chwilę prawie 1600! Było to krótkie i szybkie ff, prawda? Chciałam coś takiego wydać, przecież w normalnym życiu też tak się toczy, prawda? ;) 

Znaleźć mnie można teraz tutaj:
Entführte
oraz w ff, które planują się pojawić w dalekiej przyszłości:
(tak, nowe ff, a główny bohater chyba Was załamie :v)

4 komentarze:

  1. ew, nie sądziłam, że to się tak skończy ;---;
    wyszło, wyszło! szkoda, że to już koniec :((((
    czekam na duuuuużo nowych ff! :33

    OdpowiedzUsuń
  2. Patrick :((( mam nadzieję, że on również odnajdzie szczęście ❤
    Cudowny jak zawsze ❤
    Dziękuje za takie piękności po raz kolejny ❤
    Znów brakuje mi słów :(
    DZIĘKUJE ❤

    - Mnie nie załamuje xd a bardzo mnie cieszy ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że Patrickowi się nie udało jeszcze odnaleźć szczęścia, ale mam nadzieje że odnajdzie swoją miłość <3
    Szybko się skończyło, ale to nie znaczy, że ja tu nie wrócę i nie przeczytam tego opowiadania z... Hmmm.. 50 razy? :D
    Czekam na kolejne zajebiste ff :3
    PS. Dziękuje za tak wspaniały ff, bo był świetny! :,)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będąc szczera.. Dobrze mu tak. Jak nie potrafił się postawić rodzicom, to teraz cierpi. Dobrze, że Ines jest szczęśliwa :)

    PS. Opowiadanie z Januzajem na pewno będę czytać <2

    OdpowiedzUsuń