poniedziałek, 9 listopada 2015

acht - die liebe [zweite teil]

maj, 2015

Po otwarciu drzwi od mieszkania, przyparł mnie do ściany, całując namiętnie. Zamknął drzwi stopą, aby nie tracić czasu. Przejechał dłonią po długości pleców, w poszukiwaniach suwaka. Gdy go znalazł, uśmiechnął się przebiegle, nie odrywając się ode mnie chociażby na milimetr. Jego ciepłe wargi bez wytchnienia dotykały moich, spragnione wzajemnego kontaktu.
Powoli go rozsunął, po czym złapał za materiał na ramionach, aby go ze mnie zsunąć.
Jego oczy cały czas utrzymywały kontakt z moimi, palce pieściły po raz kolejny odkryte ciało. Z moich warg wydostawały się ciche pojękiwania. Za każdym razem reagowałam tak samo, dalej działał na mnie jak narkotyk.
Złapał mnie za uda, unosząc, abym oplotła go nogami w pasie. Objęłam go za kark, a on cmoknął mnie w szyję i ruszył przed siebie. Puścił mnie dopiero w sypialni. Zdjęłam pośpiesznie buty, po czym się podniosłam, aby i mu pomóc. Zabrałam się za rozpinanie guzików od koszuli, jego dłonie spoczywały na mojej talii. Przejechałam opuszkami palców od jego podbrzusza, aż po policzki. Przygryzł wargę, gdy tylko rozpięłam guzik oraz rozporek. Uśmiechnęłam się, udając niewiniątko. Zdjął z siebie do końca spodnie oraz koszulę, pozostając - jak ja - w samej bieliźnie.
Skradł kolejny pocałunek z moich ust, rozpinając haftki biustonosza. Pozbyłam się z siebie stanika, a on przycisnął moje ciało do swojego. Przeniósł dłonie na pośladki, które pewnie trzymał. Całowałam go po szczęce, przesuwając się coraz niżej. Bawił się gumką moich majtek, po chwili powoli je opuszczając. Palce łagodnie jeździły po biodrach, a także udach.
Gdy i on stracił ostatnią część garderoby, wziął mnie na ręce, po czym znalazł się na łóżku.
Ta delikatność tego wszystkiego, powolne tempo... Rozgrzewało do czerwoności. Zawsze taki był, ale dziś... Nabierało to dodatkowej magii dnia i naszego święta.
Znalazł się na mnie. Jego oczy uważnie się we mnie wpatrywały. Czekał na jakikolwiek sprzeciw z mojej strony.
          - Jestem Twoja - wyszeptałam, wodząc palcem po jego wargach. Przygryzł go z uśmieszkiem cwaniaka.
Poczułam jego dłonie na swoich udach. Masował je, przyprawiając mnie  o jeszcze większą falę przyjemności. Wtuliłam się w jego ramię, czując, jak powoli wchodzi.
Jego wargi składały krótkie całusy od szczęki po ramię i z powrotem, jednocześnie powoli poruszając biodrami.
Atmosfera i pożądanie rosło z każdą chwilą, podobnie jak nasze pojękiwania. Ciała drżały, mimo takiej bliskości dalej odczuwało się, że nie jest ona wystarczająca. Kurczowo uczepiłam dłonie na jego karku, co jakiś czas mocniej je zaciskając. Prędkość zwiększyła się, dokładność tak samo. Biodra dociskały się bardziej, dopóki nie sięgnął nas najwyższy stan uniesienia. Jęknęłam, czując ciepło wewnątrz siebie. Pełne wargi chłopaka natrafiły na moje. Przyspieszony oddech odrobinę nam w tym przeszkadzał, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Zacisnął dłonie na mojej talii, pogłębiając pocałunek.
Jego oczy przepełnione były iskierkami pragnienia, które powoli gasło. Pogładził mnie po policzkach, przeturlając nas na bok. Dalej pozostawał ze mną w tym "uścisku miłości". Przesunął wargi w stronę polika, po czym westchnął w pełni zadowolony.
          - Spotkało mnie największe szczęście - wyszeptał, składając na nim całusa.
          - Mnie większe - odparłam, przekręcając głowę tak, abym mogła na niego spojrzeć. - Po tym wszystkim wreszcie nastał spokój.
***

Mijały kolejne dni, zbliżał się koniec sezonu. Augsburg piął się coraz wyżej w tabeli, Pierre zdobywał masę pochwał, dosłownie od wszystkich. Czy to byli prezesowie i trenerzy innych drużyn, czy zawodnicy FCA... Każdy chciał pozyskać go w kolejnym sezonie. Jednak on nie, swoją przyszłość widzi tylko w Monachium.
Skoro były oświadczyny, to teraz czas na ślub, nieprawdaż? Ową uroczystość planujemy za pięć tygodni. W gronie najbliższej rodziny oraz przyjaciół. Bo kto inny jeszcze jest nam potrzebny do pełni szczęścia? 
Od kilku dni czuję się gorzej. Miewam nudności, wymioty... A w dodatku... Spóźnia mi się okres. Nie mówiłam o swoich obawach Hojbjergowi, po co zawracać mu głowę tym, czego może nie być? Zdarzają się odchyły od regularności miesiączkowania.
Wykorzystałam chwilową poprawę samopoczucia, aby wyeliminować, albo potwierdzić swoją tezę - możliwość bycia w ciąży. Nie wyobrażałam sobie tego teraz... Po powrocie do Monachium planowałam iść na studia, straciłam już rok przez to, co się ze mną działo, miałam też stracić kolejny? Ale z drugiej strony... Jeśli nam się udało... Lepiej być nie może, prawda? Spełni się to, co zawsze chciałam...
Nerwowo ściskałam w dłoniach opakowanie. Iść, czy nie iść... Pierre ma zaraz wrócić, więc lepiej załatwić to od razu... Raz kozie śmierć.
Wykonałam go trzęsącymi się rękoma. To cud, że w ogóle mi się udało. Bojąc się o wszystko, czekałam na rezultat.
Dwie kreski...
Zostanę mamą, a Pierre tatą. Zacisnęłam wargi, próbując się powstrzymać przed płaczem ze szczęścia. Stało się, jestem w ciąży.
Patrzyłam się na test, nie mogąc uwierzyć. W głowie widziałam już naszą szczęśliwą trójkę, spacerującą po Monachium. Potem, gdy upragniony synek pierwszy raz pojawia się na zajęciach w szkółce Bayernu. Pierre kiedyś mi powiedział, że jeśli będziemy mieli dziecko, szczególnie syna, to chciałby aby został jego następcą, aby odziedziczył po nim talent i był jeszcze lepszy. Nikt nie spodziewał się, że to wszystko przyjdzie tak szybko...
Przekręcany klucz w zamku. Kilka uderzeń stóp o podłogę. Dźwięk zrzucanej torby treningowej na podłogę. I standardowe pociągnięcie nosem.
          - Ines? - odezwał się, a mnie ogarnęła fala strachu. Co, jeśli powie, że nie teraz?
          - Jestem w łazience, chodź tu - nie wiem, jakim cudem wypowiedziałam to zdanie. Na pewno wyczuł zmianę w moim głosie. Nie minęło kilka sekund, gdy stał w progu. Spojrzał zlękniony w moją stronę, widząc mnie siedząca na sedesie, w dodatku ze łzami w oczach.
          - Będziemy rodzicami, Pierre - wstałam i powoli podeszłam do niego. Patrzyłam się na niego, podając mu test. Jego oczy rozwarły się do granic możliwości. Spojrzał na mnie, widziałam kłębiące się w kącikach powiek łzy. Padł na kolana i przytulił się do mojego brzucha.
          - Los wynagrodził mi całe zło, zsyłając mi Ciebie i chęć walki o tę miłość - wyszeptał, podnosząc się z klęczek. Złapał moje dłonie, po czym je ucałował.



____________
zdecydowalam, że to będzie ostatni rozdział na tym ff :) już i tak się za dużo działo, o wiele za szybko przy okazji, co nie? 
zdecydowałam, że za tydzień ruszę z Falsches Spiel, z Holgim w roli głównej #staramiłośćnierdzewieje ale to nie znaczy, że nie widziałam Waszych komentarzy jakbyście to chciały poczytać coś z Ivanem oraz bohaterką, noszącą moje imię...:D spokojnie, szykują się takie dwa, więc się nie martwcie, aczkolwiek któreś z nich ruszy najpewniej tuż po zakończeniu Porwanej ^_^
Widzimy się za tydzień (? może wcześniej, zobaczymy, czy zaskoczę Was w tym tygodniu epilogiem, który sam w sobie jest już zaskakujący :v) Tschau!

2 komentarze:

  1. O jejusiu *.*
    Jak słodko ❤❤ cudownie ❤❤
    No dobra, ciesze się ich szczęściem no ❤❤
    Ale mam nadzieję, że tam w epilogu zawita Patrick? XDD
    Z niecierpliwością na kolejny ❤❤
    Buziole :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwwwwwwwww jak słodko! Ślub, ciąża.. Super! Cieszę się, że z Pierre taki fajny gość. No to czekam na epilog :)

    OdpowiedzUsuń