środa, 14 października 2015

fünf - der schmerz

maj, 2014

Gdzie ja jestem? - To była pierwsza myśl, która mi się nasunęła tuż po przebudzeniu. Potem usłyszałam pikania aparatur. Szpital? Co ja tu robię?
I wtedy mi się przypomniało. Ulewa. Wracaliśmy z imprezy. Auto wpadło w poślizg... Jechałam bez pasów... A reszta... Reszta to odległe wydarzenia.
          - Ines - moich uszu doszedł jego przejęty głos. - Przepraszam - ostrożnie ujął moją głoń, siadając na skraju łóżka.
          - Patrick... - wyszeptałam cicho, czując ból całej twarzy. Spojrzałam w jego niebieskie tęczówki. Był wymęczony... - To moja wina...
          - Mogłem sprawdzić, czy się zapięłaś. Jak się czujesz...?
          - Twarz... - zacisnął wargi i oczy. - Co...co się stało?
          - Miałaś zabieg, ponieważ miałaś kilka odłamków szyby w policzku... - z każdym jego słowem moje oczy rozwierały się coraz bardziej. - Gdybyśmy nie jechali w tę pogodę... Wszystko byłoby inaczej. Nie przemęczaj się, by nie bolało Cię bardziej - czułam ból, który w nim był. To...To było okropne uczucie.
          - Co się stało? - ignorowałam jego zalecenie, muszę się dowiedzieć co z nim.
          - Moi rodzice obarczają Cię winą za ten cały wypadek - spuścił głowę.
          - Bo tak jest.
          - Nie, Ines. Policjanci ustalili, że jest to spowodowane złymi warunkami drogowymi. To nie Twoja wina, słyszysz? Nie obwiniaj się, bo tak nie jest.
          - Boli... - z moich oczu wypłynęła łza. Boli, cholernie bardzo. Przecież usunęli mi to wszystko, nie powinno już tak być, prawda?
          - Zawołam pielęgniarkę, da Ci coś przeciwbólowego.
          - Dzięki - uśmiechnął się blado, wciskając biały przycisk obok mojego łóżka. Chwilę potem do pokoju zawitała kobieta w białym kitlu z niebieską tacą w rękach.
          - Witam, jak się czujesz? - zwróciła się do mnie miłym głosem.
          - Bywało lepiej... - westchnęłam cichutko.
          - Już jutro zdejmiemy Ci opatrunek i zobaczymy, co powie lekarz.
          - Op... Opatrunek? - zdziwiłam się. A więc to z tego miejsca pochodził ból...
          - Jeden z odłamków był ogromny... - powiedział szeptem. Ścisnęłam mocniej jego rękę. Sprawiał wrażenie winnego wszystkiemu, a przecież... Tak nie było.
Kobieta wstrzyknęła do kroplówki przeźroczystą ciecz. Odetchnęłam głębiej, czując dziwną falę spokoju.
          - No i proszę. Powinno Ci się polepszyć
          - Dziękuję - rzekłam do pielęgniarki, a jej twarz rozświetlił szeroki uśmiech.
          - Od tego właśnie jestem. Patrick, zdrzemnij się, źle wyglądasz - zwróciła się do mojego ukochanego.
          - Czuję się świetnie - dalej stał przy swoim, a pracownica szpitala tylko westchnęła.
          - Do zobaczenia potem! - zniknęła za drzwiami, a ja próbowałam się przesunąć, jednocześnie starając się nie rozerwać żadnej rurki.
          - Ines, co Ty wyprawiasz?! - przeraził się i złapał mnie za ramiona, próbując mnie wstrzymać.
          - Jak to co? Robię Ci miejsce na łóżku, nie widać?
          - Jeszcze coś rozłączysz.
          - To mi pomóż - rozkazałam, a ten zabrał się do roboty z głośnym odetchnięciem. Jakąś minutę potem siedział, a raczej półleżał już obok mnie.
          - Wygodnie? - odezwał się po jakimś czasie.
          - Nawet nie wiesz, jak bardzo - wtuliłam się w niego bardziej, a jego usta musnęły moje włosy. Z każdą chwilą sen wygrywał z moją silną wolą.
          - Śpij, kochanie, nie powinnaś się przemęczać - szepnął miękko, odkrywając mnie kołdrą.
          - Nie odchodź - poprosiłam cicho.
          - Nie odejdę - zapewnił.

Z każdym dniem było ze mną coraz lepiej. Niestety... Mój chłopak nie mógł mi towarzyszyć w trakcie mojego pobytu tutaj... W tym czasie odwiedziła mnie niemal cała drużyna małego Bayernu, moi znajomi ze szkoły i rodzina... Nawet była jego mama...
          - Dobry wieczór, Ines - zaczęła całkiem spokojnie, zajmując miejsce na krzesełku. Nigdy bym nie podejrzewała tego, co ma się zaraz wydarzyć...
          - Dobry wieczór... - odparłam niepewnie.
          - Jak się czujesz?
          - Z każdym dniem jest coraz lepiej, lekarz powiedział, że blizna dobrze się goi.
          - To świetnie! - czuć było sztuczną radość... Co ja zrobiłam tej kobiecie... - Nie będziesz miała problemów w dalszym życiu.
          - Nawet jeśli cos by się działo, to Patrick obiecał być ze mną...
          - A to juz nie takie łatwe, moja droga.
          - Jak to? - spytałam, niemile zaskoczona.
          - Patrick przenosi się do innego klubu.
          - Pani chyba żartuje... - przerazilam się. Jak to "przenosi"?? A ja? Co ze mną? Czemu nic mi nie mówił o tym, że dostał ofertę?
          - Czy ja wyglądam na taką osobę? Dostał kuszącą propozycję, długo się nie wahał nad jej podjęciem.
          - Pani kłamie... On tu zostaje.
          - Właśnie, że nie, dziecko - po pomoc sięgnęła do torby. Wyciągnęła z niej plik dokumentów. - Tu masz kopię jego nowej umowy.
Nie zagłębiałam się w nią, każde kolejne czytane słowo wywoływało w moim sercu większy ból... Jak on tak mógł... W sekrecie przede mną... Jego wybor boli.
          - Ale jak to... Nic mi nie mówił...
          - Po prostu się bał, a ja nie mogłam znieść tego, że jesteś niedoinformowana.
          - Czemu pani nam to robi?
          - Bayern nie daje mu tego, czego oczekuje.
          - Nigdy nie narzekał - rzekłam pewnie.
          - Po prostu nie chciał Cię obarczać swoimi problemami - poczułam się jak ostatnia kretynka. On narzekał? Nie chciał mi tego powiedzieć? Czemu to ukrył? Mieliśmy mówić sobie o wszystkim... Przecież na tym się opiera związek, prawda?
          - Zapomnij o nim, zachowuj się tak, jakbyście się nigdy nie poznali. On... Dla Ciebie już nie istnieje - podniosła się z krzesełka i odeszła, nawet się nie żegnając.
Czułam, jak moje serce pęka na miliony kawałków. Odwidziałam mu się, że to zrobił? A może już dawno coś było... Może ma inną...? Nie wiem, nic nie wiem...
W oczach stanęły mi łzy. Nie musiałam długo czekać, aż ich potok wypłynie, mocząc koszulę, pozostałe opatrunki... Straciłam wszystko...

~*~*~*~

Poczułem się jak ostatni kłamca. Ona nie wie... A ja nie mogę jej tego powiedzieć. Załamie się, a ja nic z tym nie będę mógł zrobić. Nienawidzę ich za to, że odbierają mi ją. Moją ukochaną. 
Dopełnili tego, czego chcieli. Załatwili wszelkie formalności z moimi przenosinami, a mnie postawili przed faktem dokonanym! Czy to są rodzice, którzy dbają o dobro własnego dziecka? O jego życie, jego szczęście?
Obiecali, że zrobią wszystko, byśmy się rozdzielili... I to zrobili... Nie zważając na nasze uczucia, na nic...
Urwałem się godzinę wcześniej z domu przed planowanym wylotem, by ją zobaczyć. Choć na chwilę. Nim nasze drogi się rozejdą.
Chwilę się krzątałem przed salą, zastanawiając się nad tym, co zrobię, jak nie będzie spała. W sumie było już późno, a to, że wpuścili mnie na oddział to zasługa pana Schulza, mojego lekarza, który pomógł mi na samym początku.
Nieśmiało nacisnąłem klamkę od drzwi, czując, jak serce podchodzi mi do gardła. Na moje nieszczęście spała. Jej ramiona nerwowo oplatały poduszkę, a na policzkach było widać zaschniętą strużkę łez. Czemu płakała? Coś się jej stało? A może to przeze mnie...
Klęknąłem przed jej łóżkiem, słysząc niespokojne bicie swojego serca. Może ktoś jej powiedział o tym, że moi rodzice nas rozdzielają? Cóż... Nie dowiem się tego, przecież mnie tu już nie będzie...
Po kikunastu minutach wpatrywania się w nią powoli podniosłem się z klęczek. Z każdą nadchodzącą chwilą coraz ciężej było mi przyswoić się z myślą, że usuwam się z jej życia. To bolało.
          - Kocham Cię - szepnąłem, nim opuściłem salę.


__________________________
NA MILION PROCENT NIKT NIE WIEDZIAŁ, ŻE TAK DOWALĘ XDXD nikt! Wybacz Patrick, ale to wina Twoich rodziców, wiem, że kochasz In :v 
Także więc oddaję w Wasze ręcę rozdział zatytuowany "ból" nie bez powodu XD ale spokojnie, wszystko się skończy różowo. za różowo XD
liczę na Wasze opinie! :)

P.S. kuknijcie w bohaterów, zaszły drobne zmiany ;) 

4 komentarze:

  1. NO CO TY NAROBIŁAŚ ;---------;
    PRZECIEZ ON MUSI PRZY NIEJ ZOSTAĆ
    durni jego rodzice :(
    niech on się zbuntuje, czy coś ;-;
    czekam nn c;

    OdpowiedzUsuń
  2. DLACZEGO IM TO ROBISZ? Oni są dla siebie stworzeni!
    Ci rodzice są jacyś nienormalni. Jak ta matka śmiała przyjść do szpitala i tak mówić Ines? Musi być naprawę wyrafinowana..
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dominika no :CCC nie :CCC
    Dlaczego on nie zabrał jej ze sobą, przecież mógł zapytać... porozmawiać :C
    Płaczę no :C końcówka... ♥
    Przecież było inne wyjście z tej sytuacji :C Patrick walcz ♥
    Czekam na kolejny
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże.. Dominika.. Ja Cie zwyczajnie zamorduje. :<
    Tak miało być pięknie, a tu rodzice...
    Patrick musi o nią zawalczyć, przecież oni tak bardzo do siebie pasują! <3
    Czekam na kolejny! Masz to odkręcić, bo Cie znajde.

    OdpowiedzUsuń