poniedziałek, 19 października 2015

sechs - die hilfe

A jednak... Stało się to, co mówiła jego matka. Wyjechał stąd, zmienił brawy klubowe, otoczenie... Ale nikt nie wiedział czemu, co było tym spowodowane...
Kolejne dni po wyjściu ze szpitala wyglądały tak samo - budziłam się o ósmej rano i cały dzień spędzałam w łóżku, leżąc i wspominając, jak to wszystko wyglądało. Jedynym okresem, gdy wychodziłam z łóżka były potrzeby fizjologiczne i jedzenie. Nic więcej.
Dużo wtedy płakałam. Wstawałam z przeschniętymi z powodu braku łez oczami, a w ciągu dnia nawet tego braku nie uzupełniałam. Pusta kolej życia.
Dość często słyszałam, jak mój tata rozmawiał z kimś w drugim pokoju. Często używał mojego imienia. Jego tak samo... Ale głównie w tym złym sensie. To już mnie przerastało... Ale nie mogłam go zostawić... Wiem, że i mu ciężko, ale ja nie potrafię inaczej. Nigdy wcześniej nie czułam takiej pustki, jak po tym, gdy odszedł. Odkochał się. Stchórzył. Może wcześniej też mnie nie kochał, a to była głupia zagrywka, by mnie wykorzystać? Rok czasu gry...
Osiem tygodni po jego wyjeździe wszystko zaczęło chyba wracać do normy. Psycholog, do którego tata zaprowadzał mnie siłą, dawał swoje. Opuszczałam zacisze swojego pokoju, spędzałam czas z ojcem, sprzątałam, gotowałam... Ale dalej byłam pusta, nie do życia.
Starałam się zakrywać "pamiątkę" jaką po sobie zostawił...
sierpień, 2014

          - Ines, słonko, dalej jesteś piękna - jęknął tato, widząc mnie w łazience. Doskonaliłam swój standardowy makijaż-tona podkładu, a to wszytko po to, by zasłonić bliznę na policzku. Kiedyś trzeba było wyjść do ludzi...
          - Jak widać, po tym co zrobił, to nie.
          - Odłóż to. Nie potrzebujesz tego - wszedł do łazienki i stanął obok mnie, wyciągając rękę. - Poza tym masz gościa.
          - Tym bardziej muszę to zakryć - złapał moje nadgarstki. - Tato, proszę Cię. Muszę.
          - Nie. On chce Cię zobaczyć teraz.
Chwilę wrogo na siebie patrzyliśmy. Nie potrafiłam się mu sprzeciwić, wiedział, co jest dla mnie dobre... Nawet jeśli działa to na mnie negatywnie.
          - Dobrze... - rozluźnił uścisk, a ja postawiłam kosmetyki na ich poprzednim miejscu. Odsunął się i opuścił pomieszczenie. Resztką woli wstrzymałam się przed ponowną chęcią poprawiania wyglądu i także wyszłam. W kuchni, przy stole siedział blond włosy chłopak. Miałam wielką ochotę pisnąć z radości, ale gdy podniósł głowę moje nadzieje prysły jak bańka mydlana.
          - Hej In - uśmiechnął się lekko, podnosząc się z miejsca. Stanął metr ode mnie, wyciągając ręce przed siebie. Co on ode mnie chciał? Przecież to jeden z jego przyjaciół... - Twój tato zgodził się, abym mógł z Tobą porozmawiać. W sumie wraz z Pierrem jestem tu dość często... Chcemy Ci pomóc wrócić do normalnego życia.
          - Mitch... Po nim nic nie ma.
          - A właśnie, że jest - dołączył się trzeci głos.
          - Dzięki, że udało Ci się tak szybko zjawić - odwróciłam się, a w przejściu zobaczyłam Pierra Hojbjerga, jego... Jego najlepszego przyjaciela...
          - Nie ma za co - mruknął do niego, by całą swoją uwagę skupić na mnie. - Ines... Posłuchasz mnie, jeśli Cię o to poproszę?
          - Jeśli chcecie nawijać o nim, to możecie już iść. Ja już nic nie mam. Zabrał wszystko ze sobą.
          - Nie chcę o nim rozmawiać, nawet nie mam zamiaru - zapewnił mnie Duńczyk. - Chcemy porozmawiać z Tobą, o Tobie. Nie możesz się więcej załamywać. Każdy z nas na tym cierpi, słyszysz? Jesteś dla nas ważna i nie chcemy byś cierpiała.
          - To, że odszedł znaczy tylko o tym, że nie potrafił sobie z tym poradzić - dołączył się Weiser.
          - Łatwo Ci mówić. Ja bez niego nic nie mam...
          - Masz nas. Zawsze możesz na nas liczyć.
          - Ja... Ja nie mogę tak dłużej... - szepnęłam, ukrywając twarz w dłoniach. Osunęłam się na krzesło, a z moich oczu wypłynęły łzy. Rozmarzę się tylko, to nic w porównaniu z tym, co oni mi próbują przekazać. Że mam się pozbierać, że nie mogę okazywać swojej słabości...
Poczułam czyjś dotyk na swoich ramionach.
          - Jesteś dla nas cholernie ważna. Ty i Twoje dobro. Chcemy Ci pomóc, a do tego potrzebujemy też Twoich chęci - osobą, która mnie tuliła był Pierre.
          - Chcę zapomnieć o tym, ale... Nie umiem. To jest za świeże...
          - Minęły dwa miesiące. Mała, musisz wziąć się w garść, zaczynamy od teraz.
          - Od teraz?!
          - Tak, idziesz z nami na trening.
          - Ale...
          - Nie ma żadnego ale. Twój tata pozwolił nam Cię zabrać. Wyjdziesz do ludzi, poznasz nowe osoby...
          - Bboję się...
          - Od tego ja jestem - wtrącił się Niemiec. - Na razie nie uczestniczę w treningach, więc Ci potowarzyszę.
          - Nie mam wyboru, co nie?
          - Niestety, ale nie.
          - Tylko się po.. znaczy się zmyję ten podkład - ich surowe spojrzenia zmusiły mnie do zmiany postępowania. Czmyknęłam do łazienki i sięgnęłam po płyn do demakijażu. Nalałam odrobinę na wacik i przyłożyłam go do twarzy. Przecież... Nie potrafię, to za trudne. Zerknęłam na swoje odbicie w lustrze i się przeraziłam. O framugę drzwi opierał się Pierre, który bez słowa mi się przyglądał.
          - Nie potrafię...  - oparłam ręce na umywalce. - To trudniejsze, niż myślisz.
          - Od tego jesteśmy. By pomóc Ci przezwyciężyć to wszystko... - stanął za mną. Ostrożnie złapał mnie za biodra i obrócił przodem do siebie. Następnie zabrał mi wacik i przyłożył go do policzka. Z każdą chwilą czułam się gorzej. Zauważał to, co chciałam ukryć przed wszystkimi.
          - I jak?
          - Źle... - odłożył używaną rzecz na blat i... Przytulił mnie.
          - Nie martw się - szepnął mi na ucho. - Obiecuję Ci, że od dzisiaj będzie już tylko lepiej. Na wszystko - chwilę potrwaliśmy w ciszy.
Poczułam się komuś potrzebna. I to nie tacie.

~*~*~*~


Z dniem, kiedy to wyjechał, wręcz go znienawidziłem. Skrzywdził ją. Jakby nie umiał inaczej tego rozegrać...
Obiecałem sobie, że zrobię wszystko, by o nim zapomniała i... Wybrała mnie. Tak, mnie. Wiem, że to nie powinno mieć miejsca, bo Patrick był moim najlepszym przyjacielem, ale stało się... Teraz, gdy stchórzył, gdy wyjechał... Postaram się wykorzystać zaistniałą szansę. Ale najpierw muszę zmierzyć się z czekaniem, aż wszystko wróci do normalności... Potem postaram się zdobyć jej serce.
Nadal nie potrafię zrozumieć jego postępowania. Wyjechał... Tak po prostu, nic nikomu nie mówiąc, gdzie, kiedy i czy w ogóle wróci... Nic. Jego rodzice też nic nie chcą mówić... Dziwne.
Jej ojciec często mi opowiadał o tym, co się z nią działo w pierwszych dniach po jego ucieczce. O tym, że budziła się w nocy, że gdyby nie psycholog, to prawie popadła w depresję... Serce mi się krajało, gdy tego słuchałem. Czasem w ciągu dnia było słychać jej płacz... Często przychodziłem, to wszystko wiedziałem... I słyszałem...
          - Gotowa? - spytałem, przerywając ciszę i chwilę, kiedy to mogłem mieć ją tylko dla siebie.
          - Nie wiem, ale... Chyba tak.
          - Będzie dobrze - próbowałem ją pocieszyć, ale ta tylko westchnęła. Opuściłem ręce i wyszliśmy z łazienki. Mitch już czekał przy wyjściu. Nic nie powiedział, tylko otworzył drzwi wyjściowe.
          - A mój tata gdzie?
          - Pojechał do pracy - odpowiedział jej Weiser, idący przed nami. Po zejściu z drugiego piętra opuściliśmy kamienicę i wsiedliśmy do samochodu Niemca.
Całą drogę na Saebener Strasse przyglądałem się jej. Siedziała cicho, nic nie mówiła, tępo spoglądała na widoki za oknem. Gdyby teraz widział, co jej zrobił... Albo... Gdybym miał go pod ręką...
          - No mała, wysiadamy - zarządził Mitch, gasząc silnik. Opuściłem pojazd i poszedłem po torbę, schowaną w bagażniku, tymczasem mój przyjaciel czekał, aż dziewczyna wyjdzie. Wiedziałem, że nim z chęcią będzie chciała go opuszczać, to trochę minie... - Ines, oni Cię tam nie zagryzą.
          - Skąd wiesz?
          - Wiem, bo tam gram i jak widzisz, to żyję jeszcze. Pierre tak samo.
Po chwili już stała przed nami z przerażoną miną. Nerwowo rozglądała się wkoło.
          - Ines... - szepnąłem, przysuwając się bliżej. - Już zrobiłaś krok do przodu. Postaw teraz drugi...
          - Nie zostawicie mnie?
          - Przecież wiesz, że zawsze będę przy Tobie - z Tobą z czasem też-dodałem w myślach.
          - Ja tak samo - przyrzekł blondyn, przytulając ją do siebie. Zerknął na mnie porozumiewawczo, skinąłem głową i w miarę dyskretnie oddaliłem się od nich na trening.


___________
chciałabym z największą przyjemnością powitać dwójkę panów ze zdjęcia;) Ines zacznie nowy etap, czy zaginie pośród tego wszystkiego?... 
Od dziś rozdziały będą co tydzień w poniedziałek! wcale nie chcę przyspieszyć skończenia tego opowiadania.

4 komentarze:

  1. Ajajaj ❤ cudo <3
    Chłopaki suupi :D ❤
    Choć nadal smuteczek z powodu jego zniknięcia :(
    Ona cierpi :((
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. awawaw wreszcie ją gdzies wyciągnęli
    ale i tak smuteq bo ją zostawił :(((
    czekam nn :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodko! Widać, że ta dwójka chce, aby Ines stanęła na nogi. Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ulala, no to się porobiło. Oby tylko teraz Mitch i Pierre się o nią nie pozabijali. A Patrick mam nadzieję, że pójdzie po rozum do głowy i uda mu się wszystko odkręcić :)

    OdpowiedzUsuń