Od tamtego pocałunku wszystko się zmieniło. Na szczęście na lepsze. Relacje między mną, a nim jeszcze bardziej się zacieśniły, wreszcie po czterech miesiącach od tamtego dnia postanowiłam spróbować...
Z każdym mijającym dniem, a potem tygodniem było jeszcze lepiej. Świetnie się dogadywaliśmy, tata uwielbiał Pierra, cieszył się, że wreszcie wszystko jest dobrze. A ja? Byłam szczęśliwa. Mam przy sobie kogoś, kto mnie kocha. Mimo tego mankamentu. Za wszystko i za nic... Taki chłopak, jak on, to skarb jakich mało!
- Ines - zaczął poważnie na początku tego roku. Byliśmy u mnie, tata w pracy, zresztą jak zawsze. Nie musiał się teraz martwić, co się ze mną dzieje, byłam pod jak najlepszą opieką.
Po jego słowach przeraziłam się nie na żarty, nigdy nie był taki poważny. Złapał moje dłonie i delikatnie je pogładził, jakby chciał mnie uspokoić.
- Ttak? - ledwo z siebie wykrztusiłam.
- Zostałem wypożyczony na pół roku... - głos mu się załamał, a w moich oczach z automatu pojawiły się łzy.
Jak to "wypożyczony"? Ma zamiar odejść? Teraz? Po tym wszystkim ma zamiar zniknąć?! Chociaż on powiadomił mnie o tym... Mimo to... Nie przetrwam po raz drugi TAKIEGO ciosu...
- Gdzie? - szepnęłam, zaciskając nasze dłonie. Nie odważyłam się na niego spojrzeć.
- Augsburg - zamilkł na chwilę, a ja oczekiwałam ostatecznego ciosu. - Z tego powodu chciałbym się dowiedzieć... Pojechałabyś tam ze mną?
Spojrzałam na niego zaskoczona. Czy on zapytał się mnie właśnie o to, czy zamieszkam z nim? Czy to moja wyobraźnia próbuje mną zmanipulować, że jednak będzie dobrze?
- Ines, chciałbym abyś pojechała ze mną do Augsburga, żebyśmy tam razem spróbowali. Kocham Cię i chciałbym żebyś tam ze mną była.
Z moich oczu wypłynęły łzy. Nie wierzę, on tego chce. Kocha mnie tak, że nie chce, aby dzieliła nas jakakolwiek odległość...
- Oczywiście, że pojadę - odpowiedziałam, gdy tylko odzyskałam język. Ujął moją twarz w swoje dłonie i kciukami starł słone kropelki, które zdążyły wypłynąć.
- Nie płacz, kochanie - szepnął miękko, sadzając mnie sobie na kolanach. Wtuliłam się w niego, próbując nad sobą zapanować. Niestety z marnym skutkiem. Z rozchylonych warg dalej wydostawał się urywany oddech, podobnie jak z oczu łzy.
- Csii - gładził mnie po ramieniu. Jego łagodny ton szeptu powoli mnie uspokajał i uświadamiał, że to nie jest sen. Że będzie dobrze. Wreszcie będzie dobrze.
Starłam ostatnie łzy, po czym podniosłam głowę. Jego twarz rozświetlał delikatny uśmiech, który poszerzył się, gdy i ja się uśmiechnęłam. Pogładziłam go po policzku, a on splótł nasze dłonie razem. Uniosłam się, zbliżając swoją twarz do jego. Siedział nieruchomo, oczekując na mój kolejny ruch. Musnęłam jego wargi, zarzucając mu ręce na szyję.
- Dziękuję - wyszeptałam po chwili, niewiele się odsuwając od niego.
- Za co?
- Za wszystko i za nic - posłał w moją stronę czuły uśmiech.
Od ponad czterech miesięcy mieszkamy w mieście oddalonym od Monachium o 80 kilometrów. Przebił się do składu pierwszej drużyny, rozgrywa całe spotkania... Nie pozostaje nic innego, tylko cieszyć się jego sukcesem.
Dziś mija siedem miesięcy odkąd jesteśmy razem. Dał mi cały dzień, abym zrobiła się na "bóstwo", ponieważ wieczorem zabiera mnie na uroczystą kolację z tejże okazji. Jakie to słodkie. Ciekawe, co zamierza zrobić...
styczeń, 2015
Po jego słowach przeraziłam się nie na żarty, nigdy nie był taki poważny. Złapał moje dłonie i delikatnie je pogładził, jakby chciał mnie uspokoić.
- Ttak? - ledwo z siebie wykrztusiłam.
- Zostałem wypożyczony na pół roku... - głos mu się załamał, a w moich oczach z automatu pojawiły się łzy.
Jak to "wypożyczony"? Ma zamiar odejść? Teraz? Po tym wszystkim ma zamiar zniknąć?! Chociaż on powiadomił mnie o tym... Mimo to... Nie przetrwam po raz drugi TAKIEGO ciosu...
- Gdzie? - szepnęłam, zaciskając nasze dłonie. Nie odważyłam się na niego spojrzeć.
- Augsburg - zamilkł na chwilę, a ja oczekiwałam ostatecznego ciosu. - Z tego powodu chciałbym się dowiedzieć... Pojechałabyś tam ze mną?
Spojrzałam na niego zaskoczona. Czy on zapytał się mnie właśnie o to, czy zamieszkam z nim? Czy to moja wyobraźnia próbuje mną zmanipulować, że jednak będzie dobrze?
- Ines, chciałbym abyś pojechała ze mną do Augsburga, żebyśmy tam razem spróbowali. Kocham Cię i chciałbym żebyś tam ze mną była.
Z moich oczu wypłynęły łzy. Nie wierzę, on tego chce. Kocha mnie tak, że nie chce, aby dzieliła nas jakakolwiek odległość...
- Oczywiście, że pojadę - odpowiedziałam, gdy tylko odzyskałam język. Ujął moją twarz w swoje dłonie i kciukami starł słone kropelki, które zdążyły wypłynąć.
- Nie płacz, kochanie - szepnął miękko, sadzając mnie sobie na kolanach. Wtuliłam się w niego, próbując nad sobą zapanować. Niestety z marnym skutkiem. Z rozchylonych warg dalej wydostawał się urywany oddech, podobnie jak z oczu łzy.
- Csii - gładził mnie po ramieniu. Jego łagodny ton szeptu powoli mnie uspokajał i uświadamiał, że to nie jest sen. Że będzie dobrze. Wreszcie będzie dobrze.
Starłam ostatnie łzy, po czym podniosłam głowę. Jego twarz rozświetlał delikatny uśmiech, który poszerzył się, gdy i ja się uśmiechnęłam. Pogładziłam go po policzku, a on splótł nasze dłonie razem. Uniosłam się, zbliżając swoją twarz do jego. Siedział nieruchomo, oczekując na mój kolejny ruch. Musnęłam jego wargi, zarzucając mu ręce na szyję.
- Dziękuję - wyszeptałam po chwili, niewiele się odsuwając od niego.
- Za co?
- Za wszystko i za nic - posłał w moją stronę czuły uśmiech.
maj, 2015
Od ponad czterech miesięcy mieszkamy w mieście oddalonym od Monachium o 80 kilometrów. Przebił się do składu pierwszej drużyny, rozgrywa całe spotkania... Nie pozostaje nic innego, tylko cieszyć się jego sukcesem.
Dziś mija siedem miesięcy odkąd jesteśmy razem. Dał mi cały dzień, abym zrobiła się na "bóstwo", ponieważ wieczorem zabiera mnie na uroczystą kolację z tejże okazji. Jakie to słodkie. Ciekawe, co zamierza zrobić...
Przygotowałam sukienkę, buty i wszelkie dodatki, w które miałam się ubrać. Postawić na naturalność, czy się jakoś pomalować? Stojąc przed lustrem zawahałam się, zresztą jak zawsze, gdy tylko mijam jakiekolwiek zwierciadło. Fakt, blizna była mniejsza niż jedenaście miesięcy temu, ale dalej była... Sięgnęłam po podkład i standardowo zaczęłam ją ukrywać. Miałam taką wprawę, że zajęło mi to kilka minut. Delikatnie wytuszowałam rzęsy i pociągnęłam usta różową szminką. Zaczesałam wysokiego koka i ubrałam wcześniej przygotowane rzeczy.
Kilkanaście minut potem usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Zamknęłam drzwi na zasuwkę, aby mnie wcześniej nie zobaczył.
- Wróciłem! - zawołał. - Ah, dobrze, rozumiem. Przebiorę się i wychodzimy!
- Dobrze! - gdy moich uszu dotarł dźwięk zamykanych drzwi od sypialni, opuściłam łazienkę. Usiadłam na kanapie, oczekując na chłopaka.
- Witam, piękności tego świata - kucnął przede mną, ubrany w białą koszulę i spodnie od garnituru. Wpadłam w wewnętrzny zachwyt. - Gotowa?
- Ależ oczywiście - uchwyciłam jego dłoń, którą do mnie wyciągał.
Wyszliśmy z mieszkania. Jak na gentelmena przystało, otworzył mi drzwi od strony pasażera. Pół godziny potem zatrzymał auto przed restauracją. Serce podeszło mi do gardła, gdy tylko przekroczyliśmy jej próg. Kelner poprowadził nas do naszego stolika, po czym podał nam karty menu. Drżącą ręką przeglądałam potrawy zawarte w karcie dań, licząc, że Hojbjerg nam coś wybierze.
Odetchnęłam z ulgą, gdy złożył zamówienie, które przyszło po kilkunastu minutach. W tym czasie wymieniliśmy między sobą kilka drobnych uwag dotyczących błachostek. Denerwował się. Ciekawe czym...
- Ines - wydostało się cicho z jego warg. Chrząknął, chcąc zabrzmieć pewniej. - Nawet nie wiem, jak to powiedzieć...
Spojrzałam się na niego, unosząc brew ku górze. Pierre, co z Tobą?
Odsunął krzesło przy którym siedział, po czym... Klęknął na kolano...
- Nie ma chyba słów, które opiszą to, co do Ciebie czuję. Jest to szalone w tym wieku, ale nie chcę tego przeciągać. Chcę, aby cały świat wiedział o tym, że jesteś moja. Więc po prostu zadam to pytanie: czy wyjdziesz za mnie?
Cała sala restauracyjna zamilkła, każdy się na nas skupił. Moje serce na chwilę się zatrzymało, aby bić kilkakrotnie szybciej. Jego miłość jest tak ogromna, że postanowił spędzić ze mną resztę swojego życia.
Spoglądał na mnie, oczekując odpowiedzi.
- Tak - szepnęłam, a wszyscy zaczęłi bić nam brawo. Wyciągnął z kieszeni spodni granatowe pudełeczko, w którego środku była złota obrączka z niewielkim czerwonym oczkiem. Ujął moją prawą dłoń i założył ją, po czym przytulił. Schwyciłam jego twarz w swoje dłonie i bez zawahania pocałowałam. Brawa na sali stały się głośniejsze, a dla mnie nie liczyło się nic, tylko Pierre.
- Uczyniłaś ze mnie najszczęśliwszego człowieka na świecie - powiedział, nie odrywając się ode mnie.
___________
witam w pierwszej części przedostatniego rozdziału! zdecydowałam się to podzielić, bo i tak to za szybko się dzieje XD prawda? myślę, czy publikować jeszcze dziewiątkę, czy nie... przynajmniej będzie szybciej do końca...XDDD a co z tym idzie do nowego fanfiction
jezu juz sie przestraszylam, ze ja zostawi sama! ;--;
OdpowiedzUsuń+ boze, oswiadczyl sie jej <3 to przeurocze *O*
czekam nn :3
Jejuśku ❤ Piękny ❤
OdpowiedzUsuńSą szczęśliwi, to najważniejsze ❤
Choć moje serce nadal boli po tym jak Patrick zostawił ją od tak... To zarazem cieszę się z ich szczęścia ❤
Cudowny ❤
Czekam na kolejny
Buziaki :**
Matko, jak tu wszystko się szybko dzieje! Zaręczyny?! Już?! Liczyłam na to, że Patrick się pojawi, a tu koniec!
OdpowiedzUsuńOMG! :3 Zaręczyny! Jak słodko! ;*
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to się tak szybko kończy :(
Ale może wkręcisz Patricka w końcówkę? ;>
Czekam na następny! :3